Życie sportowca, to nie tylko walka o ligowe zwycięstwa. Często to także walka o powrót do zdrowia. W minionym roku skrzydłowa Młynów Stoisław Koszalin zerwała więzadła krzyżowe, co wykluczyło ją z gry na blisko 12 miesięcy. W sobotę Emilia Kowalik będzie miała szansę na powrót na parkiety PGNiG Superligi Kobiet.
Sobotni mecz będzie dla Ciebie na pewno niezwykle istotny. Powracasz bowiem do gry po rocznej przerwie spowodowanej kontuzją. Jak czujesz się przed tym spotkaniem?
Emilia Kowalik: Przez ostatni rok oglądałam mecze z trybun, kibicowałam naszemu zespołowi, wielokrotnie chciałam pomóc dziewczynom, ale nie mogłam. To naprawdę fatalne uczucie, którego nie życzę żadnemu sportowcowi. Na szczęście rehabilitacja przebiegła pomyślnie, dziękuje wszystkim tym, którzy mnie wspierali w tym okresie. Czas wrócić do gry.
Twój powrót do gry przypada na spotkanie z KPR Ruchem Chorzów, beniaminkiem PGNiG Superligi Kobiet. Dla obu ekip będzie to szansa na pierwsze zwycięstwo w sezonie.
Jesteśmy bardzo zmotywowane, gramy przed własną publicznością. Mam nadzieję, że kibice poniosą nas do pierwszego ligowego zwycięstwa w tym sezonie. W PGNiG Superlidze Kobiet nie ma łatwych spotkań, to na pewno do takich należeć też nie będzie. Szanujemy każdego rywala, do każdego przygotowujemy się indywidualnie. Cel jest jeden: trzy punkty.
Co, w Twojej ocenie, będzie najsilniejszą stroną naszej drużyny przeciwko „niebieskim” z Chorzowa?
Naszą najmocniejszą stroną jest to, że tworzymy jako drużyna kolektyw. Uzupełniamy się na placu gry oraz poza nim. Tworzymy jedność i wspólnie z pozostałymi dziewczynami oraz naszym sztabem mamy wspólny cel. Jak wspomniałam wcześniej, tym celem na najbliższy tydzień jest wygrana z Ruchem Chorzów, dopiero po sobotnim spotkaniu skupiać się będziemy na kolejnych meczach.