Zupełnie dwie różne połówki meczu w Koszalinie oglądali miejscowi kibice. Energa do przerwy prowadziła aż 19:13. Tymczasem po zmianie stron przegrała awans i zagra jedynie o 7. miejsce.
– Zaliczka w postaci dwóch bramek jeleniogórzanek nie jest aż tak okazała, żeby dawała im spokój przed rewanżem. Przed naszą „publiką” walka o piątą lokatę jest jak najbardziej do podniesienia z parkietu – powiedziała przed meczem z KPR-em Jelenia Góra koszalińska rozgrywająca Aleksandra Kobyłecka. Smaczku i chęci gry z KGHM Metraco Zagłębiem Lubin nie ukrywają także w ekipie z województwa dolnośląskiego. Aby tak się stało, podopieczne Michała Pastuszko muszą utrzymać przewagę z pierwszego spotkania (27:25).
Gospodynie zaczęły od mocnego uderzenia. Zaledwie po 5 minutach na tablicy świetlnej zapalił się wynik 5:1. Dużo dobrego między słupkami dawała koszaliniankom postawa Beaty Kowalczyk. Ta broniła bowiem niczym w transie. Taki wstęp doświadczonej bramkarki Akademiczek mógł stanowić dla KPR-u nie lada problem w dalszej fazie spotkania. Zły postawą swoich podopiecznych trener Pastuszko postanowił w końcu zaprosić je na minutę przerwy. Dodajmy, że było już 9:3. Nieźle prezentowały się w tym czasie m.in. Kobyłecka i Dorota Błaszczyk.Wydawało się, że przyjezdne w końcu się przebudzą. Sygnał dawała skrzydłowa Aleksandra Uzar. W pewnym momencie jeleniogórzanki miały już tylko cztery „oczka” straty. Bardzo szybko okazało się, że to tylko miłe złego początki. Na siedem minut przed końcem podopieczne Edwarda Jankowskiego prowadziły już 16:8. W ich postawie na parkiecie można było dostrzec olbrzymią determinację i chęć udowodnienia, że pierwszy mecz (przegrany) był jedynie wypadkiem przy pracy. Rezultat przed przerwą ustaliła Anna Mączka, ale strata jej drużyny wciąż była duża.
Po zmianie stron spotkanie od upomnienia indywidualnego rozpoczęła Małgorzata Buklarewicz. Mógł to być duży cios dla ekipy przyjezdnej. O dziwo, podziałało to na „Jelonkę” niezwykle mobilizująco. Im dłużej trwała druga połowa, tym miejscowi kibice coraz bardziej przecierali oczy ze zdumienia. Słabo funkcjonował zarówno atak jak i obrona Energi. Po 40 minutach koszalinianki dopisały do swojego konta raptem jedną bramkę. Tymczasem skazywane po przerwie na porażkę zawodniczki z Dolnego Śląska aż 5. Efekt – 20:18. Emocje, których już chyba nikt nie przewidywał, urosły momentalnie do gigantycznych rozmiarów.
Uwagę zwracała gra Marty Dąbrowskiej. Ekskoszalinianka sprawiała w pewnym momencie wrażenie, jakby chciała coś komuś udowodnić. W krótkim czasie aż czterokrotnie poprawiła swój dorobek, ale bardziej istotny był fakt, że KPR wrócił do walki o końcowe zwycięstwo (26:25). Z kłopotów Energę starała się wyprowadzić Kobyłecka. Nie pomyliła się z karnego. Ustalony przez nią wynik 28:25 na 7 minut sprawiał, że mecz nie będzie przedłużony.
Końcówka przyniosła nie lada emocje. U miejscowych dało się wyczuć zdenerwowanie. Na minutę przed końcem prowadziły raptem jednym trafieniem (30:29), a musiały wygrać trzema, aby uzyskać prawo gry o 5. miejsce. Ostatnią szansę przy stanie 31:29 miała Błaszczyk, ale trafiła w bramkarkę i tym samym to KPR będzie rywalem Zagłębia o 5. lokatę.
Energa AZS Koszalin – KPR Jelenia Góra 31:29 (19:13)
Energa AZS: Kowalczyk, Prudzienica – Kalska 11/5, Kobyłecka 9/1, Muchocka 4, Chmiel, Błaszczyk 2, Manoila, Matuszczyk 5.
Karne: 6/7
Kary: 4 min.
KPR: Kozłowska, Demiańczuk – Grobelska 2, Mączka 5, Tomczyk, Uzar 4, Buklarewicz 5, Dąbrowska 5, Michalak 8/6.
Karne: 6/6
Kary: 6 min.
Kary: Energa AZS – 4 min. (Muchocka – 4 min.); KPR – 6 min. (Grobelska, Mączka, Buklarewicz – 2 min.).
Sędziowie: Leszczyński, Piechota (obaj z Płocka).
Widzów: 1300 (w tym 5 z Jeleniej Góry)